JOF01 :: Tokyo mini-trip 10 :: Targ staroci w Harajuku

12:40:00 MrJedi 1 Comments



Tym razem wybraliśmy się na japoński targ staroci, odbywający się regularnie w tokijskiej dzielnicy Harajuku. W Tokio odbywa się ich więcej, jednak ten uznaliśmy za wyjątkowo atrakcyjny ze względu na niesamowity wybór towarów i bardzo niskie ceny (to drugie to akurat standard, jeśli chodzi o tego typu imprezy w Japonii).

Jako gorący miłośnik japońskiej kultury, historii i sztuki, byłem zachwycony tym miejscem. To niesamowite uczucie, gdy można dotknąć własnymi rękami prawdziwej japońskiej historii: zdjęć, przedmiotów, ubrań - to naprawdę niezwykłe dla mnie doświadczenie. Wszystkie te rzeczy kiedyś do kogoś należały, były częścią życia ludzi żyjących tu w przeszłości, były świadkami wielu wydarzeń - zarówno tych historycznych, jak i tych zwykłych, dotyczących codziennego życia ich właścicieli. Dla mnie to nie są po prostu jakieś tam przedmioty, lecz namacalne dowody historii, życia, pragnień, marzeń i ludzkich uczuć. To nośniki pamięci o ludziach i czasach, których już nie ma. My, żyjący obecnie, powinniśmy dbać o to, aby nie zostały zapomniane, jeśli sami chcemy, aby przyszłe pokolenia nie zapomniały o nas.

1 komentarze:

JOF01 :: 05 :: Mangowe zakupy

22:47:00 MrJedi 7 Comments



Wraz z odcinkiem piątym, zdecydowanie wkraczamy w sam środek świata japońskiej popkultury. Zaczynamy od szybkiego przewodnika po "fanowskich zakupach" w Tokyo - i nie łudźcie się, że to co tu pokazaliśmy, wyczerpuje temat - to co tu widać, to zaledwie wstęp - i tak go właśnie potraktujcie. Temat bowiem jest tak bogaty, iż materiału dotyczącego zakupów i rozrywek tylko w jednej tokijskiej dzielnicy, starczyłoby na kilkadziesiąt odcinków. A zatem - jeszcze nie raz do przedstawionych tu tematów i miejsc wrócimy.

:: Zakupy w Tokyo :: Pamiętam, dawno temu, oglądając jakiś film dokumentalny o Japonii, natknąłem się na wypowiedź pewnej młodej Japonki, która na pytanie: Co jest twoim hobby? - odpowiedziała bez zastanowienia: zakupy. Wtedy uznałem, że to jakaś wyjątkowo głupiutka osoba, no bo jak zakupy mogą być czyimś hobby? Sprawa zaczynała mi dawać coraz więcej do myślenia, gdy natknąłem się na kolejne przypadki "japońskiej zakupomanii", a "ofiarami" tego zjawiska byli różni ludzie: różnych płci, w różnym wieku, wykonujący bardzo różne zawody. Zjawisko to pojąłem w pełni dopiero wtedy, gdy przybyłem do Tokyo. Tak, moi drodzy - w tym mieście jest to jak najbardziej możliwe. Bo cała frajda polega na tym, iż można tu kupić praktycznie wszystko, a wybór i jakość towarów jest niewyobrażalna dla kogoś, kto osobiście nie zetknął się ze zjawiskiem japońskiego społeczeństwa konsumpcyjnego. Wyobraźcie sobie choćby jedną rzecz, którą lubicie - cokolwiek to będzie: muzyka, konkretny zespół, motoryzacja, anime, gry wideo - cokolwiek. I wyobraźcie sobie, że w zasięgu Waszych rąk jest WSZYSTKO. Nie - plotę bzdury - tego się nie da wyobrazić. Tego trzeba doświadczyć.

:: Akihabara :: Akihabara, to miejsce bardzo szczególne dla wszystkich entuzjastów elektroniki, mangi, anime i gier wideo. Nie - "szczególne" to mało powiedziane - to raj. Prawdziwe El Dorado - spełnienie fantazji szalonego fana. Dziesiątki kolorowych sklepów, wypełnionych po brzegi wszystkimi gadżetami, jakie jest w stanie człowiek wymyślić oraz usługami, skierowanymi specjalnie do fanów. Akihabara to światowa stolica fanów - miejsce, w którym wszystko co nierealne jest normą. Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, aby znaleźć się w świecie swojego ulubionego anime, filmu, gry, itp. - przyjedźcie do Akihabary, a Wasze sny się spełnią. Do samej Akihabary wrócimy jeszcze niejednokrotnie - ten film potraktujcie tylko jako rozgrzewkę.

:: Harajuku :: Harajuku to kolejne, po Akihabarze, "magiczne miejsce" w Tokyo, które każdy fan japońskiej popkultury obowiązkowo znać powinien. Szczególną uwagę w tym filmie poświęciliśmy najsławniejszej ulicy w tej dzielnicy - Takeshita Dori. Ulica ta to centrum mody młodzieżowej, na której mieszczą się liczne sklepy z oryginalnymi ciuchami, wykraczającymi w swych designach daleko poza jakiekolwiek standardy. Można tu się przebrać w styl gotycki, lolitkowy, j-rockowy i wiele innych. Moda tu lansowana obiega najpierw całą Japonię, a potem trafia po latach do sklepów na całym świecie, gdyż kreatorzy z całego świata przyjeżdżają tu, aby zaczerpnąć inspiracji. Takeshita Dori to niesamowita ulica - tu po prostu przyjechać trzeba. Do Harajuku wrócimy jeszcze niejednokrotnie, gdyż dzielnica ta ma do zaoferowania jeszcze inne atrakcje - postaramy się pokazać Wam je wszystkie.

:: Book-Off :: Zdecydowaliśmy się zaprezentować Wam japońskie second-handy, zaczynając właśnie od sieci sklepów "BOOK-OFF", gdyż jest to najpopularniejsza i najłatwiej dostępna sieć w Japonii, w której można kupić po bardzo atrakcyjnych cenach, mnóstwo fanowskich dóbr wszelakich: mang, anime, video gier, artbooków, książek, płyt z muzyką. Tego zjawiska nie da się tak pobieżnie opisać - jak wszystko w Japonii - to bardzo wyjątkowe doświadczenie. Przerzucanie towarów na półkach w japońskich second-handach, to jak poszukiwanie skarbu, który na pewno gdzieś tu jest w pobliżu, a odnalezienie go jest tylko kwestią czasu. Fantastyczna zabawa dla każdego fana.

:: Nakano :: Nakano Broadway, pasaż handlowy, który pokazujemy w tym filmie, jest przykładem na to, iż w Tokyo wcale nie trzeba poruszać się po "fanowskich dzielnicach", aby trafić do prawdziwych "fanowskich skarbców". Taka właśnie jest Japonia dla każdego spragnionego wrażeń fana - zawsze pełna niespodzianek. Pasaż ten polecamy Wam również z innych względów - można tam zjeść tanie i dobre sushi oraz tanio kupić fajne - nie tylko młodzieżowe - ciuchy. Mówiąc w skrócie - to dobre miejsce na sobotnie, popołudniowe zakupy.

Re-edycja filmu z roku 2013:



Starsza wersja filmu z roku 2008:



Więcej mangowych zakupów? Zerknij tutaj:
Japonia oczami fana :: short 13 :: Totoro i mangowe cukierki

7 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 09 :: Diabelski młyn

15:08:00 MrJedi 0 Comments



W Japonii, zwłaszcza w Tokyo, istnieje wiele opcji/miejsc, z których można podziwiać panoramę tego wyjątkowego miasta: wieże widokowe, dachy budynków, helikoptery. Jedną z najszybszych i najtańszych opcji są "diabelskie młyny" (ang. big wheel lub ferris wheel) - w samym Tokyo jest ich kilka i łatwo je namierzyć, gdyż dzięki dynamicznemu oświetleniu i rozmiarom, po zmroku są bardzo łatwo zauważalne nawet z dużych odległości. Rozlokowane w różnych częściach miasta, pozwalają na podziwianie różnych krajobrazów. Jednak powiem szczerze, że nie dorównują jakością widokom rozciągającym się np. z Tokyo Tower, czy też platformom widokowym umiejscowionym na wysokich budynkach. Jeśli zatem chcecie popstrykać fajne zdjęcia panoramy Tokyo, to moim zdaniem "diabelski młyn" nie jest najlepszą opcją; to raczej miejsce, gdzie można pójść tylko we dwoje podczas nastrojowej randki i mieć trochę czasu tylko dla siebie w samym środku wielkiej metropolii. Skorzystałem z tej maszyny z czystej ciekawości, bo czemu nie, zawsze to jakieś nowe doświadczenie. Ani nie polecam, ani nie odradzam.

0 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 08 :: Targ Ameyayokocho

21:42:00 MrJedi 0 Comments



Targi w Japonii przyjmują różne kształty: jedne są rozlokowane na wolnym powietrzu, inne w zadaszonych pasażach, jeszcze inne kryją się w specjalnie zaprojektowanych budynkach. Oto jeden z najsławniejszych: targ Ameyayokocho (czyt.: amejajokocio) w tokijskiej dzielnicy Ueno.

Targ Ameyayokocho, podobnie jak cała dzielnica Ueno w której się mieści, jest miejscem niezwykle "swojskim", "zwykłym", "naturalnie miejskim", bez blichtru wielkiego, bogatego miasta i przytłaczającego nawału wieżowców. To miejsce wyrosło z naturalnych potrzeb jego mieszkańców i istnieje po to, by im służyć.

Każdemu turyście z czystym sumieniem mogę polecić ten targ, nie tylko dlatego, że można tu doświadczyć fantastycznego klimatu zwykłej, codziennej Japonii, ale również dlatego, że można tu zrobić bardzo różnorodne i bardzo tanie zakupy. Ciuchy, obuwie, torby, żywność, wyroby typowo japońskie. Znajdziecie tu klimatyczne knajpki i świątynkę, gwar, zgiełk i przenikające się zapachy. To miejsce tętni życiem i posiada swoją własną magię. Odkryjcie ją, bo warto.

0 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 07 :: Karta Suica & spacer po Shinjuku

13:55:00 MrJedi 5 Comments



Każda z dzielnic Tokyo ma swoją specyfikę. Shinjuku być może nie należy do grupy tych najbardziej znanych poza Japonią, niemniej jednak jest to gigantyczny ośrodek rozrywek, zwłaszcza tych nocnych. Największy w całym kraju. Zasada jest prosta: chcesz się naprawdę zabawić? Przyjdź do Shinjuku.

Dzielnica ta jest pełna życia za dnia, ale jeśli chcecie ją ujrzeć w pełnej krasie, koniecznie przyjdźcie tu wieczorem. Wtedy to ujrzycie prawdziwe oblicze kolorowego, tokijskiego świata rozrywki. Od nocnych barów, po hotele miłości. A za dnia: centra handlowe i jeden z największych parków w kraju. Naprawdę jest tu co robić.

Jedną z fajniejszych rzeczy z punktu widzenia fana japońskiej popkultury, na jakie trafiliśmy w Shinjuku, był wielopiętrowy sklep, poświęcony w całości modzie gothic (wspominałem o nim w felietonie "Nikt mi nie uwierzy"). Zresztą, stojąc na sławnym placyku przed stacją kolejową Shinjuku na tym właśnie filmie, też zwracam waszą uwagę na panującą wokół na ulicach modę. Gdy kręciliśmy te zdjęcia, czyli w roku 2007, moda gothic lolita była bardzo popularna, co widać na obrazkach ze stacji i z ulic Shinjuku. Tak czy owak, zapamiętajcie: Shinjuku = dużo dobrej zabawy. To tak wstępnie.

5 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 06 :: Lancz w Meguro & wielkie krewetki

11:13:00 MrJedi 2 Comments



Tym razem znowu trafiliśmy na (smaczny) posiłek. Rzecz jasna, wszystko jest kwestią gustu - nam smakowało. No, może poza tą surową kapustą, którą tak namiętnie serwowano nam we wszystkim, co podano na stół. Patrząc z polsko-kulinarnego punktu widzenia, nie jestem w stanie się przekonać do jedzenia tego typu ekstremalnej surowizny - zdecydowanie wolę surowiznę japońską. ;) Tak czy owak, mam nadzieję, że udało nam się uspokoić wszystkich tych, którzy obawiają się, iż po przyjeździe do Japonii będą zdani tylko na sushi - możecie spać spokojnie. I jeść z pasją, bo wybór tu jest przeogromny.

Jeśli traficie do Tokyo (a zdecydowanie polecam taką opcję na początek - bo znajdziecie tu w jednym miejscu wszystko, czego szukacie w Japonii), to najłatwiejszym sposobem na znalezienie miejsca z dużym zagęszczeniem jadłodajni, będzie praktycznie każdy dom handlowy. W takich miejscach przeważnie przynajmniej jedno z pięter przeznaczone jest wyłącznie na kulinaria. Nie dotyczy to jedynie domów handlowych tematycznych (np. z elektroniką), choć i tam również znajdzie się jakiś korner z drobnymi przekąskami. Warto pamiętać, iż każda dzielnica Tokio ma swój styl, co również rzutuje na rodzaj jedzenia, jaki tam najczęściej spotkamy, np. w dzielnicach młodzieżowych najłatwiej będzie kupić hamburgera i pizzę, a w dzielnicach ekskluzywnych i biznesowych najczęściej natrafimy na kosztowne restauracje z wykwintnymi daniami. Tokio to wspaniałe miasto, pełne różnorodności i niespodzianek, a ich odkrywanie to wspaniała przygoda. Smacznego.

2 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 05 :: Lancz w Harajuku & słodycze, kolacja i onigiri

15:02:00 MrJedi 2 Comments



W powyższym filmiku znowu wróciliśmy do kwestii jedzenia w Japonii, bo - wierzcie mi - to niesamowity temat. Każdy, kto odwiedził Japonię, wie o czym mówię. Naprawdę trudno zapomnieć te wszystkie kształty, zapachy i smaki, które na miejscu tak szalenie rozbudzają nasze zmysły. Żałuję, że nie można ich przenieść za pomocą filmu.

Zaczniemy od przyjazdu do Harajuku. Tam przespacerujemy się do jednej z naszych ulubionych tamtejszych knajpek: Harvestera (niestety, już nieistniejącej). Podawali tam doskonałe kurczaki z rożna i sałatki.

Ponownie rozpływamy się troszkę nad japońskimi wyrobami cukierniczymi: pysznymi i przepięknymi jednocześnie. Dzień zakończymy migawkami z kolacji w naszym przytulnym hoteliku, po wcześniejszych zakupach w sklepie typu konbini. Kanapki, słodkie bułeczki, napoje - wszystko przepyszne. Na koniec będzie też szybka instrukcja obsługi onigiri, "japońskiej ryżowej kanapki", niezwykle popularnej przekąski w Japonii.

Na początku filmu, idąc ulicami Harajuku na lancz, mimochodem poruszyliśmy temat mody. Podróżnika przybywającego do Japonii z zachodniej części świata, uderza na miejscu bardzo wiele różnic. Jedną z nich jest właśnie podejście do mody. Na tokijskich ulicach stykamy się ze zjawiskiem całkowicie swobodnego (choć - jak to w Japonii - również uporządkowanego) podejścia do kwestii doboru noszonych części garderoby. Każdy w swoim wolnym czasie może nosić co zechce, to jego święte prawo - i nikt nie ma prawa mu z tego powodu czynić żadnych wyrzutów. I gdy mówię tu o swobodzie, to naprawdę mam ją na myśli - zasadą jest brak zasad. Jeśli mężczyzna zechce się ubrać w różowy sweterek lub w sukienkę - nie ma problemu. Jeśli dziewczyna zechce przywdziać masę koronek i wyglądać jak XIX-wieczna lalka - proszę bardzo. Biznesmen w garniturze z różową "damską" (?) torebką? - a jakże! Skórzany strój gwiazdy japońskiego rocka? - jak najbardziej. Dopóki nie biegasz po ulicy nago - nikt ci nie powie złego słowa - a wręcz przeciwnie: pochwali za kreatywność. Bo każdy ma prawdo ubierać się tak jak chce i być tym, kim chce - Japończycy, w przeciwieństwie do nas, doskonale to rozumieją, mimo że żyją w społeczeństwie tak bardzo spętanym tak wieloma sztywnymi zasadami. Rzecz jasna, są miejsca, gdzie obowiązują określone typy ubioru - to oczywiste. Japonia to bardzo dobrze zorganizowany kraj.

2 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 04 :: Idziemy na sushi!

12:39:00 MrJedi 0 Comments



No dobrze, przyznaję się bez bicia - "japońska surowizna" to moja słabość. Ale uwierzcie mi - naprawdę trudno być w Japonii i nie zakochać się w tamtejszej kuchni. I bynajmniej nie mówię tylko o osławionym sushi i pochodnych. Wbrew pozorom w Japonii można zjeść absolutnie wszystko - wspomniana "surowizna" nie jest jedynym jedzeniem na jakie będziecie zdani na miejscu - to tylko jedna z bardzo wielu opcji.

Japończycy jedzą wszystko: mają w menu fantastyczne zupy, mięsa, makarony, kanapki, hamburgery, potrawy wegetariańskie - wszystko, czego można sobie tylko zażyczyć. A do tego różnorodność oferowanych potraw jest gigantyczna - każda najmniejsza restauracyjka i bar walczy o klienta. Jeśli zatem obawiacie się, że w Japonii nie znajdziecie nic, co by Wam smakowało - Wasze obawy są nieuzasadnione. Będzie dokładnie odwrotnie - to właśnie w Japonii doświadczycie, co znaczy czerpać prawdziwą przyjemność z jedzenia - i problemem stanie się wówczas nie wyjazd do Japonii, lecz powrót do kraju, gdzie zostaniecie pozbawieni tych wszystkich, cudownych dla podniebienia, doznań.

W niniejszym filmie znajdziecie migawki z naszych dwóch ulubionych barów sushi, mieszczących się w Harajuku. Oba niestety już nie istnieją. W Tokio bowiem wszystko zmienia się bardzo szybko. Ale prezentowane tu jako drugie w kolejności "Sushi Zanmai" znajdziecie w całym Tokio, jest to bowiem sieć oferująca bardzo wysoką jakość w stosunkowo bardzo niskich cenach, warto zatem ją znać. I odwiedzić. I jeść, jeść, jeść, ech...

Na samym jednak wstępie zobaczycie fragment wszechobecnych w Tokio pasaży handlowych z gotowym jedzeniem na wynos. W tym przypadku będą to akurat wyroby cukiernicze. Jak wszystko w Japonii, jednocześnie przepyszne i przepiękne. Smacznego!

0 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 03 :: Na piechotę do Ambasady Polski w Tokio

22:06:00 MrJedi 0 Comments



To był początek kwietnia 2007 roku, gdy wybraliśmy się do Ambasady Polski w Tokio. Wokół kwitły wiśnie, wokół kwitła wiosna, a w samym środku tego wszystkiego my - szczęśliwi, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Niniejszy film być może nie odda nastroju, jaki nam towarzyszył podczas tego spaceru, niemniej jednak uwierzcie nam, że było bardzo miło.

Dzielnica, w której znajduje się Ambasada Polski w Tokyo, to naprawdę bardzo klimatyczne miejsce, pełne ślicznych willi i zieleni. Sam budynek ambasady również jest bardzo stylowy. Jedyny problem polega na tym, iż to miejsce jest dosyć mocno oddalone od najbliższych stacji kolei miejskiej, ale to naprawdę mały problem dla fana Japonii, który z każdej takiej sytuacji potrafi wyciągnąć maksimum przyjemności. My, jak zwykle, bawiliśmy się wyśmienicie. Szkoda, że tak niewiele z tego uwieczniliśmy na kamerze. Tak czy owak, kilka migawek udało się nakręcić. Zapraszamy na wspólny spacer.

0 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 02 :: Stacja Minami-senju & automat biletowy & matcha shake & lolity

20:10:00 MrJedi 6 Comments



Automaty na tokijskich stacjach metra i kolei JR (kolei naziemnej), to bardzo wygodna sprawa. Można w nich nie tylko kupić bilet, ale i doładować kartę "Suica", która znacznie ułatwia korzystanie z tego niezwykle wygodnego środka transportu, jakim jest japońska kolej.

Tokyo to miasto pełne niespodzianek. Nigdy nie wiadomo, na co się natkniemy za najbliższym zakrętem. Gothic lolity i inne "dziwne zjawiska ze świata mody", to standard na ulicach Tokyo. W tym mieście trudno się nudzić. To jest po prostu niemożliwe.

W niniejszym shorcie ujrzymy: okolice stacji Minami-senju oraz samą stację kolei naziemnej, na której skoncentrujemy się na jednym z automatów biletowych; następnie przysiądziemy na matcha shake na stacji Ueno - tu dosłownie tylko krótka migawka; a na koniec obiektyw naszej kamery trafi późnym wieczorem na skupisko młodych fanem stylu gothic lolita, bardzo popularnym w czasie, gdy kręcone były te zdjęcia.

6 komentarze:

JOF01 :: Tokyo mini-trip 01 :: Sklep Seven-Eleven & stacja kolei miejskiej

00:04:00 MrJedi 1 Comments



Czasami drobne epizody składają się na niezapomniane wrażenia, które pozostają w naszej głowie po powrocie do kraju. Wiele zwykłych czynności wykonywanych w Japonii z czasem nabiera nowego wymiaru: kupowanie jedzenia, podróż metrem, spotkani po drodze ludzie. Nie da się tego opisać słowami. Tak jak nie da się opisać słowami uczuć. Bo Tokyo roztacza wokół siebie niezwykłą aurę, która towarzyszy nam nawet wtedy, gdy nas tam nie ma. Ci z Was, którzy nie mieli okazji odwiedzić tego niezwykłego miasta, patrząc na te filmiki, widzą obrazki. Ci, którzy tam byli - czują klimat tego miejsca. Życzę wszystkim miłośnikom Japonii, oglądającym te videa, aby udało Wam się tam wybrać i żebyście poczuli to samo co ja, gdy patrzę na te niepozorne obrazy z miejsca zwanego Tokyo. Miłego oglądania.

Ten sam film w ładniejsze jakości na Vimeo:
(w czasach, gdy ten film powstawał, YT oferował bardzo niską jakość obrazu)


1 komentarze:

JOF01 :: 04 :: Śladami Totoro 2

20:43:00 MrJedi 0 Comments


No właśnie - i w końcu dotarliśmy do obiecanego w poprzednim odcinku Muzeum Ghibli. Uwaga - nie mylić ze Studiem Ghibli - bo to dwa różne miejsca. Mimo, iż należą i zostały stworzone przez tę samą osobę - pana Hayao Miyazakiego - mistrza i żywą legendę japońskiej animacji. Mieszczą się w zupełnie dwóch różnych miejscach: w Studiu Ghibli powstają sławne filmy mistrza Miyazakiego, a Muzeum Ghibli to po prostu mini-park rozrywki dla fanów - w każdym wieku. Bo filmy ze sławnego studia działają na wyobraźnię wszystkich pokoleń.

(Nowa wersja filmu, reedycja z roku 2012):



Powyższa relacja filmowa z wycieczki do sławnego muzeum, to - wbrew pozorom - bardzo ogólny zapis tego, co można ujrzeć na miejscu. Zwłaszcza, iż nie mogliśmy Wam pokazać wnętrz tegoż niezwykłego "mizajkowego przybytku rozrywki". Tak czy owak - mamy nadzieję, iż udało nam się przekazać choćby ułamek panującego w tym miejscu klimatu.

(Pierwotna wersja filmu, rok 2008):


0 komentarze:

Nikt mi nie uwierzy! część 2

21:03:00 MrJedi 3 Comments

Jak już wspomniałem w jednym z wcześniejszych postów, różnego rodzaju dziwne, zaskakujące i niecodzienne sytuacje, jakie spotykają nas podczas podróży do egzotycznych miejsc, są jedną z tych rzeczy, dla których warto podróżować. Nie na darmo się bowiem powtarza, iż podróże kształcą - zgadzam się z tym w zupełności. Stykanie się ze skrajnie innymi kulturami i sposobami myślenia innych ludzi, pozwala na poszerzenie swoich horyzontów i uczy (a przynajmniej - powinno uczyć) akceptacji inności - bo inny nie znaczy gorszy - lecz po prostu - inny niż my. I taki też cel przyświeca temu tekstowi - nie piszę go po to, aby kogokolwiek krytykować, lecz właśnie po to, aby przedstawić inne sposoby myślenia poprzez opisanie różnych "dziwnych" zdarzeń, jakie mnie spotkały podczas licznych podróży do Japonii. Być może, podobnie jak mi, również czytającemu te słowa, pozwoli to sięgnąć głębiej w kulturę, w której miały one miejsce i wyciągnąć konstruktywne wnioski, pozwalające zrozumieć to, co dotąd często bywało niezrozumiałe. Oto kolejna porcja moich niezwykłych, japońskich przygód.


Kolejowa kołysanka

Każdy, kto korzystał z tokijskiego metra, czy też kolei naziemnej JR, dobrze wie, jakie panują tam realia. Jako środek transportu, przewożący codziennie miliony ludzi, tokijskie metro i kolej JR są miejscami bardzo "anonimowymi". Tokijczycy bardzo chronią swoją prywatność, nawet, a może - przede wszystkim - w tak zatłoczonym miejscu. W metrze nie nawiązuje się znajomości, nie ustępuje miejsca, nie nawiązuje nawet kontaktu wzrokowego - to wszystko tylko utrudnia funkcjonowanie w tak wielkim ścisku. Oczywiście, jest to zjawisko szersze, sięgające o wiele głębiej w kulturę japońską, ale nie o tym ma być ten tekst. Zatem, wracając do tokijskiego metra: to miejsce niezwykłe (jak zresztą cała Japonia), rządzące się własnymi prawami. Dlatego to, co opiszę poniżej, tak bardzo zapadło mi w pamięci.

To zdarzyło się pewnego późnego popołudnia, gdy wraz ze znajomymi wracaliśmy metrem po bardzo męczącej, lecz jednocześnie niezwykle udanej, kilkudniowej podróży do Kyoto. Były to godziny, w których tokijskie metro zaczynało się wypełniać ludżmi, na szczęście nie jakoś skrajnie (jak na tamtejsze realia), gdyż była to niedziela i nie groził nam skomasowany na przestrzeni paru godzin exodus z biur i nocnych barów, mający miejsce w dni powszednie. Niezwykłość naszej sytuacji polegała jednak na tym, iż moi znajomi mieli ze sobą kilkumiesięczne dziecko, które - trudno się dziwić - również wykazywało oznaki zmęczenia, sygnalizując nam to dobitnie różnorakimi sygnałami głosowymi, niekiedy dosyć głośnymi. Nie było to jakimś wielkim problemem, niemniej jednak wyrażające głośno swoje zdecydowane poglądy małe dziecko, zwróciło w którymś momencie uwagę trzech stojących obok nas młodych Japończyków, ubranych w czarne mundurki szkoły średniej. Ich reakcja zaskoczyła całą naszą gajdzińską grupę (japońscy współpasażerowie oczywiście pozostali zwyczajowo zdystansowani), gdy ci w jednej chwili spojrzeli porozumiewawczo na siebie i... zaczęli nucić kołysankę! Najpierw delikatnie, po chwili jednak widząc naszą pozytywną reakcję na nieśmiałe próby, rozkręcili się na dobre i po chwili staliśmy się świadkami prawdziwego koncertu na dobranoc, dla naszego małego, niesfornego współtowarzysza. Trudno jest opisać w słowach tego typu sytuacje, gdyż składa się na nie zbyt wiele bodźców i czynników. Niemniej jednak powiem tylko tyle, że uśmiechy nie schodziły nam z twarzyczek, zajmując nam mięśnie twarzy na tyle skutecznie, że przez cały czas trwania tego niezwykłego koncertu nie byliśmy w stanie wypowiedzieć ani słowa. Przy okazji - kołysanka zadziałała. Przynajmniej na nas - czuliśmy się naprawdę odprężeni. Hmm, śmiech okazał się doskonałym lekarstwem również na nasze obolałe po długiej podróży mięśnie.

Jak to zwykle bywa, wszyscy byliśmy tak zaskoczeni tą sytuacją, że nikt nie sięgnął ani po kamerę, ani po aparat fotograficzny. Jak zwykle więc to niezwykłe zdarzenie pozostało zapisane jedynie w naszej pamięci. I oby tam zostało jak najdłużej.


Nagie fakty

Kolejna niezwykła sytuacja spotkała mnie w pewnym hotelu w Tokyo. Umówiłem się tam z pewną osobą, z którą mieliśmy wybrać się na kolejną fanowską eskapadę po skomplikowanym labiryncie tego niezwykłego miasta. Dotarcie na miejsce obyło się bez większych niespodzianek: szybki transport, kłaniająca się przy wejściu żeńska obsługa hotelu, nieradzący sobie z angielskim recepcjoniści (w dużym hotelu z międzynarodową klientelą) i tak dalej - standard. Radośnie więc udałem się do najbliższej windy w holu głównym i bezproblemowo dotarłem na wybrane piętro, a następnie długim i wąskim korytarzem do odpowiedniego pokoju. Formalności zajęły kilka chwil, szybko się zebraliśmy i radośnie wypląsnęliśmy na korytarz, wiedzeni zaraźliwą radością czekającej nas eksploracji. I nagle okazało się, iż eksploracja zaczęła się nieco wcześniej, niż tego oczekiwaliśmy. Otóż natrafiliśmy na korytarzu na pokojówkę, która dyskutowała z pewnym starszym panem (Japończykiem, na oko ok. 50-60 lat), gościem hotelowym, który jak gdyby nigdy nic prowadził ożywioną konwersację z ubraną w uniform japońską pokojówką. I cała sytuacja nie byłaby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie jeden drobny fakt, iż ów gentleman był... nagi. Tak kompletnie i całkowicie. Nie pytajcie o co chodziło, bo pojęcia nie mam. Mogę tu co najwyżej wysuwać różne mniej i bardziej prawdopodobne teorie, które mogą okazać się nawet trafne, ale... może nie tym razem. Ot, taki miejscowy folklor.


Sushi party

Och, sushi w Japonii! Jeśli jesteś smakoszem sushi, nie ma wspanialszego miejsca na zaspokojenie (a właściwie - jeszcze większe rozbudzenie!) swoich żądnych świeżych owoców morza kubków smakowych! O tym, jakie rodzaje barów i restauracji sushi występują w Japonii, to temat na inny tekst. Przyznam, że jako miłośnik "japońskiej surowizny" mam w tym niejakie rozeznanie (no przecież każdego dnia pobytu coś jeść musiałem), ale tym razem to nie o japońskiej kuchni chciałem Wam opowiedzieć.

Pewnego wieczoru, wracając z całodniowego wojażu po Tokyo, stwierdziliśmy (ja i moja towarzyszka), że mamy ochotę na sushi (a to ci niespodzianka). A orzekliśmy tak dlatego, iż nagle napatoczyliśmy się na jeden z punktów naszej ulubionej sieci barów sushi, o którego to istnieniu dotąd nie wiedzieliśmy. Pora była kolacyjna, musieliśmy więc chwilkę poczekać, aż zwolni się miejsce. W krótkim oczekiwaniu towarzyszyła nam stojąca przed wejściem pani z obsługi, pytająca przybyłych o nazwiska i umieszczająca je w kolejności w tabelce w podręcznym notesie. Jako, że po chwili byliśmy jedynymi osobami oczekującymi na wejście, wywiązała się między nami uprzejma rozmowa, do której chwilę potem dołączyła stojąca obok Japonka, która wyszła na zewnątrz, aby zapalić papierosa. Nawet się nie zorientowaliśmy, kiedy zniknęła nam na chwilę z oczu, aby chwilkę później wyjść ze swoim chłopakiem, który również włączył się do radosnej już konwersacji. I tak świergocząc we czwórkę weszliśmy do środka (pani z obsługi musiała zostać) i usiedliśmy przy barze, aby chwilę potem zdać sobie sprawę, iż jest nas już pięcioro, gdyż siedzący obok tubylec uznał, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby włączyć się do rozmowy. Ów mężczyzna był już w stanie bardzo wskazującym, przez co stał się źródłem nowych tematów, których chyba żaden Japończyk na trzeźwo nie zdołałby ot tak sobie poruszyć. Zresztą, tenże osobnik okazał się niezwykle utalentowany, jeśli chodzi o nawiązywanie skomplikowanych relacji międzyludzkich, gdyż podczas trwającej z nami ciągłej wymiany wszelakich, często dziwnych poglądów, rozmawiał jednocześnie przez komórkę (dosyć głośno - co starał mu się uświadomić stojący za barem mistrz sushi), a także ze swym siedzącym po drugiej stronie kolegą, który leżał nieprzytomny z twarzą na barze, od czasu do czasu pomrukując tylko niezrozumiale, gdy jego kolega energicznie nim potrząsał podczas prób nawiązania bliższego kontaktu. Umówmy się zatem, że nadal było nas pięcioro, bo zemdlonego kolegi liczyć nie będziemy, gdyż tylko jego kompan był na tyle uzdolniony, aby być w stanie nawiązać z nim jakikolwiek inteligentny kontakt. Tymczasem nasi znajomi sprzed wejścia ciągle wykazywali nami zainteresowanie, a że oddzielały nas od siebie trzy inne osoby siedzące przy barze, one również włączyły się do rozmowy. I tak oto sytuacja rozwijała się w postępie niemal geometrycznym, gdyż wciąż przybywało nowych, zachęconych śmiałością innych, uczestników rozmowy. Po niedługim czasie połowa baru częstowała nas wizytówkami i kolejnymi talerzykami sushi z najlepszymi gatunkami tuńczyka. Podczas całego pobytu w Japonii nie poznaliśmy tylu osób, co podczas tego jednego wieczoru w tym niepozornym barze sushi. I jedyna rzecz, jakiej się wtedy obawiałem, to to, że istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, iż przedawkujemy ten wspaniały posiłek, co z kolei może skutecznie i na bardzo długi czas obrzydzić każde danie - nawet to najbardziej ukochane (mi się to zdarzyło wcześniej z krewetkami). Na szczęście, udało nam się uniknąć tego jakże smutnego losu upadłego łasucha. Długo by opowiadać o tym, co się w tym barze wydarzyło - niesamowici ludzie i jeszcze bardziej niesamowite rozmowy i sytuacje, jakie się wywiązały, spowodowały, że opuściliśmy to miejsce jeszcze długo nie mogąc uwierzyć w to, co nas spotkało. Jak więc widać, Japończycy, mimo swojej ogólnej oziębłości w nawiązywaniu kontaktów, potrafią też popaść w drugą skrajność i to - jak większość rzeczy, które robią - na skalę zbiorowo-masową. Podróże do Japonii to naprawdę wspaniała przygoda.

3 komentarze:

JOF01 :: special 3 :: X-Japan Fans 2008

23:53:00 MrJedi 4 Comments


Dla fana X-Japan możliwość bycia na koncercie tego zespołu w legendarnym Tokyo Dome, to mniej więcej taka sytuacja, jak by miłośnik wspinaczki wysokogórskiej miał szansę wejść w tym samym momencie na trzy najwyższe szczyty świata. Ten zespół, to miejsce i to miasto są ze sobą związane w pewien szczególny sposób, lecz tylko prawdziwy fan tej wyjątkowej grupy potrafi to naprawdę zrozumieć. To trochę tak, jak z czekoladą i bankami - obie te rzeczy są na całym świecie, ale tylko w Szwajcarii smakują wyjątkowo. I to samo jest z X-Japan - tylko w Tokyo Dome "smakują" w ten wyjątkowy sposób - to już kawał historii. To nie tylko zasługa tego budynku, ale i całego miasta - Tokyo jest bowiem wyjątkowe w sposób szczególny i wszystko smakuje tu szczególnie wyjątkowo - nawet rzeczy zwyczajne. Trudno to wyjaśnić komuś, kto nie był w tym mieście i nie pokochał go. To jak tłumaczenie niewidomemu od urodzenia, czym jest kolor. Można używać wielu porównań, próbować dotrzeć do wyobraźni, ale samo sedno - bez osobistego doświadczenia i zrozumienia - nigdy nie zostanie w ten sposób przekazane. Pewnych rzeczy trzeba po prostu doświadczyć samemu.



Może się komuś wydać dziwne to, co teraz powiem, lecz gdy myślę o Tokyo, czy też w ogóle o Japonii, to nie myślę jak o miejscu na mapie świata, lecz jak o... osobie - żywej, prawdziwej osobie, istocie, za którą tęsknię, gdy przebywam w Polsce; cieszę się na spotkanie z nią, gdy do niej lecę; jestem smutny, gdy się z nią rozstaję - tak to działa. Mój zmarły niedawno kolega, Witek Nowakowski, powiedział mi kiedyś, że przy pierwszym przyjeździe do Japonii, można ją odebrać tylko na dwa sposoby: albo się rozczarujesz, gdyż twoje wyobrażenia o tym kraju będą tak bardzo inne, że po prostu go odrzucisz; albo natychmiast i bezwarunkowo go pokochasz. Miał rację.

Gdyby ktoś zapytał mnie, za co kocham Japonię, najprostsza i najkrótsza odpowiedź, jakiej mógłbym udzielić, brzmiałaby - "za to, że jest". Gdybym jednak musiał rozwinąć tę wypowiedź, to choćbym nie wiem ile czasu na to poświęcił i starał się wymienić wszystkie elementy, które przyciągają mnie do tego kraju - nie zdołałbym przekazać wszystkiego, gdyż słowa są zbyt prymitywnym narzędziem, aby przekazać pewne doświadczenia. I tak samo było z tym koncertem - takie wydarzenia jak to, są wyjątkowe i ulotne - i tylko będąc tam na miejscu, ma się szansę zakosztować jego prawdziwego smaku. I tego właśnie Wam życzę.

4 komentarze:

JOF01 :: 03 :: Śladami Totoro 1

19:23:00 MrJedi 3 Comments


Podążanie śladem Totoro - najsławniejszej postaci, jaką stworzył mistrz japońskiej animacji, Hayao Miyazaki - jest w Tokyo stosunkowo proste, gdyż nawet nie szukając, mimochodem i regularnie natykamy się na Totoro Shopy, sklepy poświęcone wszelakim gadżetom, związanym z produkcjami Studia Ghibli (pokażemy Wam to w następnych odcinkach). Muzeum Ghibli to jednak wyjątkowe miejsce - zaprojektowane od początku do końca przez mistrza Miyazakiego, kryje w sobie niepowtarzalny klimat i naprawdę warto się tam wybrać, bez względu na to, na ile "totorowych sklepów" natknęliśmy się wcześniej.

Wersja filmu po reedycji z roku 2012:



Mitaka to naprawdę urocze miejsce i sama już wyprawa do tej podmiejskiej dzielnicy/miasteczka, jest frajdą samą w sobie, a jeśli jeszcze do tego odwiedzimy Muzeum Ghibli - stuprocentowa satysfakcja gwarantowana. W powyższym filmiku, gdy niespodziewanie trafiamy do "mangowego secondhandu", słychać porównanie do niejakiego "BOOK-OFFa" - to kolejna rzecz, którą wyjeżdżający do Japonii fan mangi i anime znać powinien - największa w kraju sieć "książkowych secondhandów" - pełna mang, książek, CD, DVD z filmami, anime i grami itp. (patrz: odcinek 5: Mangowe zakupy) Przeciętna cena tomiku mangi w tym miejscu, to 100-200 jenów, co dotąd wydawało nam się bardzo niską ceną (bo taka jest w istocie) - aż nie trafiliśmy na sklepik z (używanymi) mangami po jenów zaledwie 30. Wniosek: warto wybierać się do mniejszych, podtokijskich miejscowości, właśnie w poszukiwaniu takich cudownych miejsc.

Jednak musicie potem (a właściwie - przedtem) pamiętać o jednym: papier jest ciężki. Diabelnie ciężki. A limit bagażowy na samolot wynosi TYLKO 20kg (walizka z podstawowymi rzeczami codziennego użytku - i już po limicie - a przekroczenie go słono kosztuje), a zatem - trzeba to będzie potem jakoś przewieść do kraju - co wiąże się z kolejnymi kosztami. Najlepiej jest wysłać paczkę lądową, która idzie sobie 2-3 miesiące (i podobno może nie dojść - nasze doszły wszystkie), ale za to za 20kg płacicie trochę ponad... 10.000 jenów (tzw. "mana").

W roku 2007, z którego pochodzi ten materiał filmowy, jeden "man" kosztował 250 złotych. A obecnie? Sami sprawdźcie notowania walut... Cóż, bycie fanem mangi i anime, to kosztowne hobby. Zwłaszcza, gdy nasz rząd nie potrafi zapanować nad tracącą na wartości złotówką, przez co i tak już kosztowna eksploracja Kraju Kwitnącej Wiśni, robi się jeszcze kosztowniejsza. Co nie zmienia faktu, że działa tu stara zasada: "Jak kocha, to wróci". My wracamy od lat i nigdy wracać nie przestaniemy. I Wam również tego życzymy.

Wersja pierwotna filmu z 2008 roku:



A propos Book-Offa:



3 komentarze:

...