niedziela, 26 czerwca 2011

JOF02 :: 12 :: 007 Gejsza z Gion


I tak oto trafiliśmy do miejsca w dzielnicy Gion w Kyoto w którym wciąż rodzą się te wspaniałe ikony japońskiej kultury - gejsze. W Kyoto co prawda zwane są geiko, lecz natura ich funkcjonowania jest właściwie taka sama. Oto ulotne i piękne kwiaty sakury w ludzkiej postaci - dziewczęta, których życiowym celem jest uprawianie sztuki.

Jeśli natknęliście się na jakąkolwiek literaturę związaną z tą tematyką, to zapewne dobrze wiecie, że zostać gejszą nie jest łatwo. Wymaga to wielu lat ekstremalnych wyrzeczeń i katorżniczego niemal treningu, bo osiągnięcie takiego stopnia wyrafinowania nie jest rzeczą prostą.

Gion jest niewątpliwie najsławniejszym miejscem związanym z tematem gejsz. Najsławniejszym, lecz nie jedynym. W samym Kyoto i poza nim istnieją równie wiekowe i prestiżowe ośrodki w których szkoli się młode dziewczęta do tego niezwykłego zawodu.

Niestety, zawód ten jest obecnie na wymarciu. To naprawdę smutne i szokujące zarazem. Jeśli tak dalej pójdzie, gejsze przejdą do historii, podobnie jak samuraje. Teraz, gdy w Japonii mnożą się jak grzyby po deszczu host cluby w których (głównie) młodzi chłopcy i dziewczęta, wyglądający niczym wymuskane gwiazdki j-popu, oferują swoje towarzystwo i ładne twarzyczki, dając iluzję "romantycznych związków" bez ani odrobiny artyzmu i polotu, instytucja gejszy wydaje się być przestarzała. A przecież wcale tak nie jest. Gejsze oferują uniwersalne piękno i czystą esencję sztuki bycia - takiego skarbu nie można tak po prostu pogrzebać. Gejsze wciąż mają swoich wielbicieli, szkoda tylko, że są oni coraz starsi i jest ich coraz mniej.

A właśnie, a propos wielbicieli. Udało nam się na poniższym filmie uwiecznić moment w którym jedna z tłumnych wycieczek, przepływająca przez Gion, namierzyła przechodzącą obok maiko (uczennicę, przyszłą geiko). Nie nagraliśmy niestety całego zajścia, a tylko jego fragment, ale było to i tak ciekawe doświadczenie, pokazujące, że symbol gejszy w Japonii jest wciąż żywy. Oby jak najdłużej.



Wybaczcie nam dosyć nietypową formę samego filmu z pozoru niepasującą do prezentowanego tu tematu. Jednak byliśmy w miejscu pełnym tajemnic, a to zadanie dla agentów specjalnych. Musiały więc paść strzały... korków od szampana i popłynąć trochę... sake. Miłego oglądania. ;)

środa, 22 czerwca 2011

JOF02 :: 11 :: Tropami Buddy

Kyoto podczas hanami to magiczne miejsce. Można się włóczyć całymi godzinami tamtejszymi wąskimi uliczkami bez najmniejszego znużenia. Oczywiście Kyoto to nie tylko świątynie i tradycyjna architektura. To miasto ma również swoje współcześniejsze oblicze, które jednak - nawiasem mówiąc - wzbudza czasami sporo kontrowersji wśród miłośników Kyoto. Zarzuca się często inicjatorom budowy nowych obiektów, że nie pasują one do klimatu tego miasta, niszczą jego charakter. Jednym z bardziej wyrazistych przykładów tego typu sporów jest np. stacja kolejowa w Kyoto (patrz: poprzedni odcinek JOF02), która sama w sobie jest bardzo ciekawą budowlą, ale została znienawidzona przez zwolenników, opowiadających się za poszanowaniem tradycyjnego wizerunku tego miasta.


Ale, rzecz jasna, Kyoto ma się czym pochwalić, jeśli chodzi o zabytki i tradycyjną architekturę. Nowe budownictwo nie zdołało tego zniszczyć. I to właśnie chcieliśmy wam pokazać w tym odcinku naszej filmowej serii. Tym razem wybraliśmy się do wyjątkowego miejsca (oj, tak, wiem - w Kyoto jest takich sporo;) - Kiyomizu-dera, czyli w wolnym przekładzie: "Czysta/Niepokalana Woda". Kiyomizu-dera to niesamowity kompleks świątynny, rozłożony na zalesionych zboczach góry Otowa. To, co przede wszystkim zachwyca w tym miejscu, to niesamowita "symbioza" tradycyjnej architektury z otaczającą ją przyrodą. Podziwiając takie miejsca jak to, doskonale rozumiem wszystkich tych, którzy buntują się przeciw budowie betonowych, szarych konstrukcji w tym niezwykłym mieście.

A zatem, mówiąc w skrócie - Kiyomizu-dera to miejsce które absolutnie trzeba odwiedzić będąc w Kyoto. Nie będę się tutaj rozczulał nad aspektami religijnymi tego kompleksu, bo nie taki był charakter mojej podróży. Zresztą, powiem wam szczerze, że jeśli chodzi o klimat sprzyjający rozmowie z wyższą jaźnią, to odwiedziłem w Japonii o wiele lepiej spełniające tę funkcję przybytki (więcej szczegółów: trzecia seria JOF). Kiyomizu-dera to dla mnie bardziej ikona, miejsce dla turystów, arcydzieło architektury, aniżeli świątynia. Tak przynajmniej ja to odebrałem. Nie wiem, może to przez te wszędobylskie tłumy, a może nie.



Tak czy owak, powiem to raz jeszcze i bardzo wyraźnie - jest to miejsce absolutnie zjawiskowe i absolutnie warte odwiedzenia. W Kiyomizu-dera będziecie mogli podziwiać wspaniałą architekturę, śliczny widok na panoramę Kyoto, posmakować uświęconej wody, zapewniającej - do wyboru - zdrowie, mądrość lub długowieczność (ciekawy wybór, co?;) oraz przejść się pomiędzy "kamieniami miłości", mającymi zapewnić "oślepionemu nieszczęśnikowi" szczęście w uczuciach. Wszystko to ujrzycie w bieżącym odcinku naszej serii. Miłego oglądania!