Ci z was, którzy znają lepiej realia japońskich imprez muzycznych wiedzą, że takim pokazom towarzyszą najczęściej stoiska z gadżetami związanymi zarówno z samymi koncertującymi muzykami, jak i z tym konkretnym wydarzeniem. I ten przypadek nie był wyjątkiem, a że w naszym składzie znalazła się wieloletnia i zagorzała fanka tego zespołu, to też nie obyło się bez okrzyków radości i kosztownych zakupów - bo takie firmowe gadżety nie dość, że są bardzo ładne i zazwyczaj bardzo dobrze wykonane, to do tego również nie są najtańsze. A że chciałoby się mieć ich jak najwięcej, bo to niepowtarzalna okazja i tak dalej... rozumiecie sytuację? :)
No dobrze, ale wróćmy do głównego powodu naszej obecności na Odaibie, czyli do Gundama. Nie myślcie sobie, że to tylko wielka statua i nic poza tym - to również multimedialna instalacja, która - zwłaszcza po zapadnięciu zmroku - wyjątkowo skutecznie wciąga nas w klimatyczny świat Gundama. Wielki Gundam wyposażony jest w ruchome elementy oraz bogate oświetlenie, całości przedstawienia towarzyszy natomiast muzyka, feeria świateł, dialogi z filmu oraz wyświetlane w tle trailery/teledyski z anime. Nie dzieje się to jednak cały czas, lecz o określonych godzinach, a sam repertuar tych audiowizualnych pokazów jest zróżnicowany. Pokażemy wam tylko malutką próbkę tego co można tu ujrzeć i co udało nam się nagrać, gdyż YT blokuje tego typu materiały. Cóż, znak czasów.
To jednak nie wszystko. Sam wielki robot oczywiście jest świetną reklamą produkcji anime z tej serii, ale to jest Tokio - tu nic nie robi się na pół gwizdka. Wielkiej figurze Gundama towarzyszą aż dwa sklepy z gadżetami. No dobrze, jeden z nich to formalnie sklep, a drugi to kafejka, ale też pełna gadżetów, więc różnicy wielkiej nie ma. Zajrzeliśmy z naszą kamerą do obu miejsc i pokręciliśmy się trochę między półkami, żebyście sami mogli zobaczyć, jak to się ogólnie prezentuje. Komentujący to nasz kamerzysta Michał rozważa w tle, jak to wszystko po zakupie przewieść w walizce do kraju, więc nie zdziwcie się, gdy wspomni o upychaniu części robota w bieliźnie. To tylko standardowe problemy podróżującego fana - ale to już zupełnie inna opowieść.
Aha, a na koniec, jak zwykle, nie mogliśmy się powstrzymać przed (ponownym) spenetrowaniem innego, również mieszczącego się nieopodal, fanowskiego miejsca (w którym również już byliśmy z naszą kamerą) - domu handlowego w stylu retro z całą masą retro gadżetów z cudownie kolorowej i klimatycznej końcówki ery Shōwa. No i to już chyba wszystko. Na razie. Miłego oglądania. :)